środa, 8 kwietnia 2015

A kto z nami nie wypije... Czyli lista gości na wesele zatwierdzona


Jak już pewnie wiecie, a jeśli nie, to właśnie się dowiedzieliście, że w przyszłym roku wychodzę za mąż. Fajnie się na wesela chodzi, ale jak już trzeba swoje zorganizować, to człowieka wszystko boli.
Panna młoda jest. 
Pan młody jest.
Świadkowie też są, choć jeszcze o tym nie do końca wiedzą.
Data w kościele ustalona.
Sala jest.
Przyszedł więc czas na ustalenie listy gości i nagle człowiek się dziwi, że aż tylu znajomych ma, a rodzina tak jakby się nagle rozmnożyła.
Myślałam, że wyjdę z siebie, kiedy z rodzicami siadłam nad kartką, na której miała powstać lista. Większość osób, których oni chcieli, kojarzę tylko z widzenia, ale "nie wypada ich nie zaprosić". Uwielbiam takie sytuacje. Rodzice uparli się, że za wesele to oni zapłacą, więc dopisywałam kolejne nazwiska. Jakie miałam wyjście?
Prawda jest taka, że parę osób nam odmówi, a część z tych, którzy przyjdą, wpadną tylko po to, żeby się napić i najeść. Kolejny raz się na jakimś pogrzebie zobaczymy. Nawet życzeń na święta sobie nie wyślemy.
Nie chcieliśmy dużego wesela, ale mój ojciec ma tylko jedno dziecko na wydaniu (nie to, że jedynaczką jestem, ale moja siostra do zamążpójścia się nie pali) i musi cyrk odstawić. I tak się dziwię, że udało nam się przeforsować to, żeby dzieci nie było. Wolę mieć swoich znajomych niż dziecko kuzyna, którego nigdy na oczy nie widziałam. Jeśli na poprawinach się krasnale pojawią - nie mam nic przeciwko. W każdym razie taki jest u nas zwyczaj.
Nie obyło się oczywiście bez awantur. Wiedziałam, że sporo mnie to nerwów będzie kosztowało, ale żeby aż tyle? Dobrze, że do rękoczynów nie doszło, choć niewiele brakowało.
Jestem zadowolona, bo będzie większość osób, które chciałam. Te osoby, które zaproszę, bo nie wypada nie zaprosić, jakoś zniosę. Nie jest ich aż tak dużo.
Po zliczeniu gości z obu stron, dostałam zawału. 140 osób. Jest moc. Ciekawa jestem, ile osób przyjdzie. Dobrze, że salę mamy dużą. Może się jakoś pomieścimy, ale w kupie siła, więc może nie będzie tak źle :)

2 komentarze:

  1. Lista gości bardzo duża, ale jeśli rodzice płacą, to oni decydują. Osobiście wolę skromne przyjęcia na góra 50 osób - tylko najbliższa rodzina i przyjaciele, żadnych kuzynów. Uważam, że szkoda marnować pieniądze na wielkie przyjęcie, na którym połowa gości w ogóle się nie zna. Lepiej zainwestować w urządzenie domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam swoje wesele....dawno temu, też uległam presji rodziny, na szczęście wielkie nie było. Sama zrobiłabym inaczej, ale wtedy nie byłam asertywna. Uważam, ze pieniądze przejedzone w jedną noc lepiej przeznaczyć dla młodych na fajną podróż. Pokazanie się przed ludźmi to głupota. Zawsze znajdzie się ktoś urażony lub niezadowolony. Mam nadzieję, że mój syn będzie miał do swojego ślubu zdrowe podejście, a ja go poprę.
    Dzięki za odwiedziny u mnie:)

    OdpowiedzUsuń