środa, 22 kwietnia 2015

"Kochanie, czy chciałabyś zmienić status na Facebooku" - czyli o zaręczynach słów kilka


Jak już pewnie wiecie, jestem zaręczona. Od kilku miesięcy. W przeciwieństwie do wielu moich koleżanek, nie miałam potrzeby dzielić się tym wydarzeniem na portalach społecznościowych. Nie chcę krytykować osób, które to robią, nie mówię, że to coś złego, ale drażnią mnie zdjęcia pierścionków zaręczynowych i fotografie uwieczniające ten podniosły moment. Dla mnie to bardzo intymna chwila. Mój narzeczony się stresował i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś jeszcze kazał mu odpowiednio pozować, bo nie widać co jest w pudełku, które trzyma w ręce. Zdjęciem swojego pierścionka też się nie chwaliłam. Nawet statusu na Facebooku nie zmieniłam.
Teraz jest czas, gdy wielu moich znajomych się zaręcza. Zdecydowana większość z nich informuje o tym na Facebooku. Nie potępiam ludzi, którzy to robią. Ja po prostu wolę o tym powiedzieć komuś osobiście. Lajki i gratulacje od reszty społeczeństwa nie są mi do szczęścia potrzebne.
Jak już wspominałam, drażnią mnie zdjęcia z zaręczyn. Wyznaję zasadę, że zaręczyny to powinna być niespodzianka. Paparazzi w takich chwilach mówię zdecydowane "nie". Powiedziałam swojemu narzeczonemu, że nie chcę mieć publiki, ma się obyć bez padania na kolana przy moich rodzicach. Wszystko odbyło się tak, jak chciałam. Może nawet i lepiej :) Nie było fotografa, sztucznego pozowania. Byliśmy po prostu my. A zdjęcie pierścionka na fejsie? Po co, żeby mi palec odrąbali? Taki pierścionek to nie jest mały wydatek, a ja lubię swoje palce, więc się publicznie niczym chwalić nie będę.
Jeden znajomy wrzucił zdjęcia z zaręczyn. Pierścionek był w klockach Lego. Nawet nie macie pojęcia jak ludzie go później obśmiali. Ja mam do tego neutralny stosunek. Nie chciałabym takich oświadczyn, ale może jego luba tego sobie zażyczyła. Tak czy inaczej, mogli to zachować dla siebie, a nie chwalić się tym na fejsie.
Wiecie co mnie najbardziej rozbraja? Zaręczyny nastoletnich sióstr moich znajomych. Wiek - 17-18 lat. Zdjęcia pierścionków, wyznania miłości pod nimi, a za chwilę widzę zmianę statusu na "wolna". A przecież miał być ślub... Czasem mam wrażenie, że jestem nie z tej epoki. Kiedyś zaręczyny oznaczały coś więcej niż zmianę statusu na Facebooku. Cieszę się, że trafiłam na faceta, który jest tak samo "zacofany" pod tym względem jak ja. Gdyby wszystkim chwalił się na swojej tablicy na fejsie, nie byłoby ślubu w przyszłym roku.

3 komentarze:

  1. Narzeczony pewnie stresował się podwójnie - pierwszy raz przy oświadczynach - czy zostanie przyjęty, drugi raz w czasie zaręczyn przy rodzicach. Na zmiany statusu mam jeden prosty sposób - nie mam konta na fb, bo cenię swoją prywatność, nie ma dla mnie żadnego znaczenia liczba znajomych i ilość lajków. Wolę żyć życiem realnym, a nie wirtualnym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie rozumiem tych wszystkich ekshibicjonistów facebookowych; pewnie chodzi o chęć zabłyśnięcia wśród znajomych swoim cudownym życiem i karmienie się zachwytami zgromadzonego tam tłumu; pozostaje pytanie na ile to wszystko jest szczere i cokolwiek warte.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, dziś wszystko jest na sprzedaż, wszyscy prześcigają się w oryginalności. A im bardziej dziwnie, tym szybciej rozwód...

    OdpowiedzUsuń