Jestem kobietą, mam kompleksy i jestem dumna z tego, że nauczyłam się z nimi żyć. To wszystko zasługa mojego narzeczonego, dzięki któremu już nie przejmuję się tak bardzo swoim wyglądem. Nie jestem ideałem, ale dobrze mi z tym. Ideały są nudne.
Jakiś czas temu spotkałam się z moją bardzo zakompleksioną kupelą. Potrzebuję chyba jakiś elektrowstrząsów, żeby dojść do siebie.
Uwielbiam ludzi użalających się nad sobą i nie potrafiących ruszyć pośladków, żeby coś w sobie zmienić.
Rozmowa z tą moją znajomą przypomina naprawdę bieg przez pole minowe. Boję się odzywać w jej towarzystwie, a uwierzcie mi, do nieśmiałych i małomównych osób nie należę.
Nie lubię, gdy ona podczas rozmowy rzuca mi argument, że nie się nie znam, bo ja mam idealne ciało i życie. No wiele rzeczy samych do mnie nie przyszło. Na figurę zapracowałam godzinami ćwiczeń. Diet żadnych nie było, nie lubię sobie odmawiać jedzenia, ale ćwiczyłam. Bywały dni, że nie mogłam się podnieść z podłogi, ale wiedziałam, że jeśli odpuszczę, później nie będzie mi się chciało i miesiące starań pójdą na marne. Jej ćwiczyć się nie chce. Bo po co? Lepiej siedzieć i się nad sobą użalać.
Wmówiła sobie, że facet nie chodzi z nią do łóżka, bo ma za duży biust. Nie znam mężczyzny, któremu by to nie przeszkadzało. Widząc moje wysoko uniesione brwi po usłyszeniu takiego jej rozumowania, powiedziała, że się nie znam, bo mam biust jak ta lala. A właśnie, że nie mam. Owszem, na rozmiar nie narzekam, ale moje piersi różnią się sporo od siebie wielkością. Tego nie widać gołym okiem. Nauczyłam się to maskować. Kiedyś się tym zamartwiałam, wstydziłam się tego, ale mi przeszło. Swój udział miał w tym mój narzeczony, który twierdzi, że tego po prostu nie zauważa. Był w szoku, kiedy mu to uświadomiłam. Więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Jest różnica, ale odpowiednie zabiegi ją korygują. Da się? Jasne, że się da.
Kolejny punkt zapalny. Buty na wysokim obcasie. Ona uważa, że nie może ich nosić, bo wygląda jak żyrafa, a ja spokojnie mogę w nich chodzić. No nie do końca mogę. Mam problem z kością w prawej stopie i nie dość, że niezbyt ładnie to wygląda (a na operację podobno za młoda jestem, nie to, że nie chciałam się tego pozbyć), to jeszcze bardzo boli, gdy zakładam szpilki. A argument, że wygląda jak żyrafa i jest za wysoka? Co to za argument? Znam bardzo dużo wysokich dziewczyn, które są wysokie, mają nogi do nieba i chodzą w szpilkach. Wystarczy odpowiednio dobrać buty, a uwierzcie mi, ta moja znajoma ma zgrabne nogi i jakby się w sobie zebrała, kupiła dobrane szpilki - wyglądałaby nieziemsko.
Przykładów mogłabym, niestety, mnożyć. Nie potrafię jej przemówić do rozumu. Ludzie nie są idealni, ale to w nas jest najlepsze. Mam kompleksy, ale nie pozwoliłam im się zamknąć w domu i nie zatruwam przez nie życia innym. I z tego jestem dumna :)